Było sobie serce piękne, czyste, tryskające zdrowiem i radością, pełne optymizmu, dobroci oraz ufności, po prostu serce kochające Stwórcę i jego dzieła.
Ale z biegiem czasu niestety coraz bardziej zabrudzało się. Myślało bowiem źle o innych, zazdrościło, czuło się niepotrzebne, niezrozumiane. Więc napełniało się goryczą, gniewem i złością. Nie rozumiało, jak wiele zła sobie czyniło, wchodząc w te złe myśli, które często się pojawiały. I stawało się niestety coraz bardziej smutne, zamknięte w sobie, zalęknione, agresywne. Nie umiało już, jak dawniej, kochać Stwórcę i jego dzieła. Powoli kamieniało i było coraz bardziej nieszczęśliwe. Piękny, kiedyś kolorowy świat stawał się coraz bardziej szary i nieciekawy.
Aż któregoś dnia obfity deszcz, lejący dłuższy czas, zmiękczył skamieniałą powłokę a mocno wiejący wiatr wysuszył. Skorupy z powierzchni serca odpadły a słońce ogrzało je tak bardzo, że stało się na powrót miękkie i delikatne, i to jeszcze bardziej niż było na początku. I wtedy zrozumiało jak wielką miłością ukochał je Stwórca. On to bowiem, dla dobra serca, dopuścił by się zabrudziło i czuło się nieszczęśliwe. Gdyż dopiero wtedy było zdolne przyjąć Jego pomoc i całkowicie otworzyć się na nią. Dzięki temu mogło stać się jeszcze bardziej, niż na samym początku, czyste, wdzięczne i bardziej kochające Stwórcę, Jego dzieła i cały świat.
s. M. Ludmiła Błażejewska