Bł. Edmund Bojanowski w swoim systemie wychowawczym uwzględnił proces stawania się człowiekiem na obraz i podobieństwo Boże poprzez formowanie dziecka do życia cnotami moralnymi. W swoich notatkach pedagogicznych pozostawił przykłady opowiadań, których bohaterowie charakteryzowali się określonymi cnotami.
Opowiadanie o Michałku Ugolin /Prawdzickim/
Michał nie tylko uczył się najlepiej ze wszystkich dzieci, z którymi do szkoły chodził, ale jeszcze przy tym był bardzo skromny i nigdy się nad drugich nie wynosił z tego, że się więcej i zawsze prędzej niż oni każdej rzeczy nauczył. Owszem, dla wszystkich był przyjacielski, ze wszystkimi rówieśnikami bawił się brat za brat, którzy go też za to bardzo kochali. Ale co swawoli albo niegrzeczności jakiej, to się strzegli i wstydzili przed nim, jak gdyby przed starszym i przełożonym swoim. Bywało często, że on jednym wejrzeniem, jednym czasem słówkiem wstrzymał drugich od złego i do porządku, a przystojności nawrócił. Osobliwie też nie lubił kłamstwa, a nawet w żartach i zabawie nie mógł żadnej nieprawdy ścierpieć. Tak że go wszyscy rówieśnicy Prawdzickim przezwali. Jednego razu, co mu się często i prawie zawsze zdarzało, dostał nagrodę za swoje pilne i najlepsze pismo. A był drugi też chłopczyk, który chciał koniecznie jemu wyrównać i męczył się, i mozolił i jednak nie mógł przy najlepszej chęci tego dokazać, więc się bardzo smucił i często gorzko zapłakał sobie, że go to Pan Bóg nie obdarzył takim dobrym rozumem. Michałek to spostrzegł, żal mu się zrobiło owego chłopczyka i na drugi raz, kiedy znowu przyszło pisanie, porobił umyślnie niektóre błędy, tak że też tamten chłopczyk za lepszego był uznany w pisaniu, i nie dziw, z radości nie wiedział już jak skakać i klaskać w ręce, że też aby raz przesadził Michałka.
A Michałek, co zrobił, nikomu słówka o tym nie powiedział, bo nigdy się przed drugimi nie chwalił z dobrego uczynku. Aż dopiero nauczyciel, jak go zaczął napastować i zmuszać, żeby się przyznał, czemu tak się opuścił, że naraz tyle błędów w pisaniu porobił, wtenczas Michałek, chociaż mu to przykro było, wolał, że mu się jego przysługa nie uda i że znowu zasmuci owego chłopczyka, niżeliby miał kłamstwo popełnić, więc powiedział szczerze, jak było i tylko prosił nauczyciela, żeby tego nikomu nie powiadał, a owego ucznia tym już nie zasmucał. Niedługo potem, ledwo miał lat kilkanaście, umarło to kochane dziecko z największym żalem rodziców i wszystkich, którzy go znali.
s. Małgorzata Kaput SBDNP