W prefacji o Najświętszej Maryi Pannie czytamy następujące słowa: „To, co Ewa straciła przez niewierność, Maryja odzyskała przez wiarę i stała się dla pielgrzymującego ludu znakiem pociechy i niezawodnej nadziei”. Maryja wolna od jakiegokolwiek grzechu, Niepokalana, ukazuje całym swym życiem wiarę, która nie jest gwarantem uwolnienia od trudów i bolesnych doświadczeń, ale uzdolnieniem do ich przeżycia na miarę godności dziecka Bożego. Maryja, sama doświadczając cierpienia, jest dla nas Przewodniczką prowadzącą po ciernistych ścieżkach naszego życia.
Skarb mądrości życia Maryi to wzór postawy, która przyjmuje utrudzenie i ból w sposób godny, pełen pokoju, wiary i zaufania. Zastanawia postawa Maryi, która przez tyle lat żyła świadomością proroctwa Symeona: A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu (Łk 2,35). Stała się matką, która poznała tragiczną przyszłość swego Syna. Z ludzkich cierpień to właśnie jest chyba największe – cierpienie zatroskanej o swe dziecko matki najbardziej boli. Zapowiedziany miecz boleści przenikający duszę sprawia, że Maryja staje się nam szczególnie bliska w sytuacjach, w których sami odczuwamy brzemię bólu, który przenika do głębi. Co więcej – nie tylko bliska, ale nade wszystko wspierająca – swoim spokojem, opanowaniem i mądrością:
– czyż nie rozumiemy słów starca Symeona A Twoją duszę miecz przeniknie, gdy w jednej chwili łamią się życiowe plany, oczekiwania i zamiary, a przyszłość zamienia się w pasmo pytań bez odpowiedzi?
– czyż nie rozumiemy słów starca Symeona A Twoją duszę miecz przeniknie, gdy diagnoza choroby bezpardonowo przekreśli dotychczasowe wyobrażenia i oczekiwania, a piękny świat zamieni w wąskie łóżko – niemego świadka słabości, bezsilności i utrudzenia?
– czyż nie rozumiemy słów starca Symeona A Twoją duszę miecz przeniknie, gdy utrata pracy i brak jakichkolwiek możliwości samodzielnego życia rodzą zniechęcenie, bierność i apatię?
– czyż nie rozumiemy słów starca Symeona A Twoją duszę miecz przeniknie, gdy niepewność i nieokreśloność jutra wytrąca wolę działania, radość życia i chęć zaangażowania się w budowanie swojej przyszłości?
Maryja – swoim spokojem i opanowaniem, akceptacją i rozwagą zdumiewa każdego z nas. Czyż nie jest to wielki skarb, niezniszczalny kapitał, największy dorobek zdobywany dzień po dniu, coś, czego nikt i nic nie jest w stanie zniszczyć i odebrać?; czyż nie jest to najgłębsza tajemnica dobrze przeżytego życia?
Spoglądamy na Maryję ponieważ jesteśmy przejęci naszą drogą do Boga; nie chcemy zbłądzić gdy piętrzą się trudy; nie chcemy przegrać danego nam od Boga życia! Oto ewangelista Łukasz w perykopie zatytułowanej Dwunastoletni Jezus w świątyni opisuje zdarzenie, które głęboko pozostaje w naszej pamięci. Józef i Maryja chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Po skończonych uroczystościach wracali do swego miasta Nazaret i nie zauważyli, że Jezus pozostał w Jerozolimie. Rozpoczęły się poszukiwania zwieńczone znalezieniem Jezusa w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania, a oni byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Wsłuchując się w kolejne wersety opisujące tę historię potrafimy sobie wyobrazić scenerię zdarzenia, tragizm narastających przeżyć, wzmagający się ból serca Maryi – Maryi, która usilnie szukała.
Ewangelista Łukasz w tym opisie przybliża nam tajemnicę serca Maryi. Jest to opis jednej z siedmiu boleści Maryi. Ta boleść jest bardzo konkretna – boleścią serca Maryi było zagubienie Jezusa w Jerozolimie. Maryja cierpiała. To cierpienie stało się siłą niezłomnego poszukiwania. Szukała tak długo, aż po trzech dniach odnalazła Syna. Wtedy właśnie ze zbolałego serca wydobył się okrzyk radości przemieszanej z udręczeniem: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Spoglądamy na Maryję nie tylko jako na Matkę Wcielonego Słowa Bożego, ale jako na Tę, która przewodzi nam w wierze. Staramy się zrozumieć ból jej serca, które bardzo cierpiało z tego powodu, że zagubił się Jezus. Patrzymy i rozumiemy. Rozumiemy na tyle, na ile nasze serca przeżywają podobny stan – stan boleści z tego powodu, że Jezus się zagubił w naszym życiu. Rozpamiętujemy tę scenę opisaną przez ewangelistę Łukasza, bo na zawsze pragniemy zapamiętać smak bólu związanego z utratą Jezusa; tak zapamiętać, by ten właśnie ból przestrzegł i odwiódł od akceptacji życia bez Chrystusa.
Maryja nie zgodziła się na utrzymanie takiego stanu. Szukała tak długo, aż znalazła. Stała się uosobieniem niezgody na życie bez Jezusa; nieustannie wzywa do wytrwałego poszukiwania Jezusa tam, gdzie się zagubił. Upomina się o taką właśnie postawę – szczególnie spogląda na nas, przeżywających taki sam ból z tego samego powodu, gdy dotyczy to życia społecznego, kulturowego, gospodarczego i politycznego:
– rozumiemy Maryję, gdy widzimy, że życie bez Jezusa zniekształca i niszczy społeczne relacje, nawet wtedy, gdy dotyczy to bardzo bliskich i oddanych sobie ludzi;
– rozumiemy Maryję, gdy widzimy, że życie bez Jezusa owocuje wytworzeniem cywilizacji śmierci, gdy w miejsce miłości wkradnie się nienawiść, zazdrość, chęć panowania czy zysku nie pytającego o zasady;
– rozumiemy Maryję, gdy widzimy, że życie bez Jezusa upadla człowieka, czyniąc go przedmiotem użycia, pożądania czy handlu;
– rozumiemy Maryję, gdy widzimy, że życie bez Jezusa wytrąca wolę budowania pokoju, jedności i zgody, mnożąc podziały, uprzedzenia, animozje i waśnie;
– rozumiemy Maryję, gdy widzimy, że życie bez Jezusa okazuje się dla człowieka zbyt trudne, zawiłe i tragiczne w swoich osobistych i społecznych skutkach.
Przypomnijmy jeszcze jedno zdarzenie z życia Maryi – to z Drogi Krzyżowej Syna. Nie znamy jednak żadnego słowa, które mogło być wtedy wypowiedziane. Wiemy natomiast, że bywają właśnie takie spotkania, podczas których nie padają żadne słowa. Bywa właśnie tak, że żadne słowo nie jest w stanie wyrazić przeżywanych treści. Jakiekolwiek słowo okazuje się w takich sytuacjach zbyt płytkie i słabe. Wtedy lepiej zamilczeć. Być może właśnie tak wyglądało spotkanie Jezusa z Matką. Nie padło żadne słowo, ale tak rozumiejące się osoby nie potrzebują zbędnych słów. Dla zjednoczonych serc wystarczy być blisko siebie, żeby bezsłownie wyrazić wzajemną miłość i oddanie. I właśnie w tej prawdzie o znaczeniu bliskości osób:
- Maryja staje się nam szczególnie bliska, gdyż przypomina, że w świecie, w którym tak bardzo przyzwyczailiśmy się do zaradności, sukcesu i skuteczności nie wolno zapomnieć, że istnieje kres ludzkich możliwości oznaczający niemoc, bezsilność i bezradność; a w tym stanie też trzeba umieć żyć;
- Maryja staje się nam szczególnie bliska, gdyż przypomina, że w świecie, w którym tak bardzo przyzwyczailiśmy się do zaradności, sukcesu i skuteczności trzeba umieć stanąć przy łożu cierpienia najbliższych, nawet wtedy, gdy bezradność wobec choroby wzmaga ból; a w tym stanie wszystkim, co można uczynić jest dar swojej obecności;
- Maryja staje się nam szczególnie bliska, gdyż przypomina, że w świecie, w którym tak bardzo przyzwyczailiśmy się do zaradności, sukcesu i skuteczności trzeba umieć pozostać przy potrzebujących nawet wtedy, gdy wszyscy zwątpili, zawiedli i odeszli;
- Maryja staje się nam szczególnie bliska, gdyż przypomina, że w świecie, w którym tak bardzo przyzwyczailiśmy się do zaradności, sukcesu i skuteczności bywa, że największym wyrazem zaradności, sukcesu i skuteczności jest zachowanie nadziei wbrew nadziei.
- Maryja u stóp krzyża swego Syna tak wiele przypomina – nam, którzy w sytuacjach daleko mniejszych doświadczeń tak bardzo sobie nie radzimy.
Ks. dr hab. Ireneusz Stolarczyk