Mikołaj Krasnodębski: Karol Wojtyła w książce Miłość i odpowiedzialność (Lublin 1986) zwraca uwagę, że miłość jest związana z normą personalistyczną. Norma personalistyczna broni osobę przed jej użyciem. Głosi, że osoby nie można traktować jako środek do celu, ale zawsze jako cel.
Według normy personalistycznej, czyli osobowej, to właśnie osoba jest najważniejsza i nie może być traktowana jak przedmiot, używana. Tym, co stoi na straży tej zasady jest miłość. Miłość wyklucza użycie osoby. „Osoba (odmiennej płci) – pisze K. Wojtyła – nie może być dla innej osoby tylko środkiem do celu, jaki stanowi owa przyjemność czy wręcz rozkosz seksualna. Przekonanie, że człowiek jest osobą, prowadzi do przyjęcia postulatu, aby użycie podporządkować miłości. (…) Tylko miłowanie wyklucza używanie (…). I dlatego etyka, jeśli ma spełniać swe właściwe zadanie w dziedzinie moralności seksualnej, musi w całym bogactwie i różnorodności działań, a chyba także przeżyć ludzkich związanych z tą dziedziną, precyzyjnie odróżniać to, co jest owym miłowaniem osoby, od tego, co nim nie jest, ale stanowi tylko jego używanie, choć nawet zasłania się pozorem miłości i jej imieniem stara się legitymizować” (s. 36). Zatem miłość według Wojtyły to sprawa ducha. Widać tu wpływ pism wielkiego mistyka, Jana od Krzyża.
Miłość to pełne oddanie się sobie, bezinteresowne skierowanie na dobro wspólne osób, rodzące wzajemność. Tak rozumiana miłość to miłość obiektywna, która wyróżnia się od miłości subiektywnej. Ta ostatnia jest nastawiona na użycie człowieka i jako taka nie jest prawdziwa. Stąd słusznie zauważa, że „miłość czysto uczuciowa często przechodzi w również uczuciową nienawiść do tej samej osoby” (s. 101). Problem ten już sygnalizowaliśmy. Brak pogłębionych relacji osobowych jest często przyczyną „przekierunkowania” miłości na nienawiść. Jeśli występują tylko uczucia, to możliwe jest tylko przeciwne, związane ze specyfiką pożądania, odwrócenie ich porządku. Nawet potocznie mówi się, że „od miłości do nienawiści jeden krok”. Podmiot i cel tej relacji pozostaje, zmienia się wyłącznie uczucie: z pożądania dobra na pożądanie zła.
Ludzka miłość ma ponadto swój egzystencjalny charakter, związany z płodnością i przekazywaniem życia. Miłość osób (kobiety i mężczyzny) wyraża się w płodności, która nie ma wyłącznie biologicznego znaczenia. Ma także wymiar duchowy, moralny i osobowy. Macierzyństwo i ojcostwo jest darem, w którym uczestniczy człowiek. Istnienie człowieka nie jest czymś nadnaturalnym, ale ma takie źródło. Bóg w pewien sposób zaprasza Rodziców do uczestnictwa w tym darze. Jest dawcą istnienia osobowego, które wraz z duszą i ciałem stanowią człowieka.
Karol Wojtyła krytykuje utylitaryzm jako sprzeciwiający się normie personalistycznej. Utylitaryści stoją na stanowisku, że należy zabiegać tylko o to, co jest pożyteczne i przyjemne. Zdaniem Wojtyły utylitaryzm to forma egoizmu, który nie chce pochylić się nad człowiekiem, jego potrzebami i problemami. Utylitaryzm głosi, że człowiek to materia i jako byt cielesny powinien maksymalnie zaspakajać swoją przyjemność, a unikać tego, co przykre. Dlatego prowadzi do wypaczania, jakim jest szukanie przyjemności dla niej samej. Przyjęcie tej zasady w życiu seksualnym człowieka, spowoduje, że każda z obojga osób nie wykracza poza własny egoizm, co w konsekwencji prowadzi do negacji osoby, jej użycia i uprzedmiotowienia.
Wojtyła nie jest wrogiem ludzkiej seksualności, nie wyklucza jej z życia człowieka, ale rozumie jej potrzeby i mechanizmy. Zaleca uporządkowanie popędu seksualnego poprzez poddanie go pod kontrolę rozumu, który jest najważniejszą władzą osoby. W Miłość i odpowiedzialność czytamy: „Skoro (…) popęd seksualny posiada charakter egzystencjalny, skoro jest związany z samym istnieniem osoby ludzkiej, która stanowi jej pierwsze i najbardziej podstawowe dobro, to musi on podlegać zasadom, które obowiązują w stosunku do osoby” (s. 51). Przed człowiekiem stoją dwie możliwości. Może on wybrać integracje, która wyraża się w jedności duchowo-moralnej i psychiczno-cielesnej człowieka, lub dezintegracje, która jest niedorozwojem moralnym miłości w człowieku. Dezintegracja to niespójność deklaracji i działania człowieka, brak odpowiedzialności za drugą osobę. To także zaspokajanie popędu seksualnego kosztem drugiej osoby, co niekiedy może mieć postać użycia osoby w imię miłości. Dlatego różnica pomiędzy integracją a dezintegracją osoby to „walka” pomiędzy wolnością i zniewolonym popędem.
Karol Wojtyła w swoich poglądach dotyczących etyki seksualnej opowiada się po stronie tzw. „złotego środka”. Nie pochwala purytanizmu, który wydaje się nie zauważać dylematu ludzkiej seksualności, a nawet wypychać go poza obręb ludzkiego życia. Nie opowiada się także za Freudowską koncepcją, która głosi, że człowiek nie jest w stanie opanować i zracjonalizować popędu seksualnego (libido). Popęd seksualny ma głębsze znaczenie niż nadał mu we Wstępie do psychoanalizy Zygmunt Freud. Ma on egzystencjalny charakter i nie dotyczy jedynie ludzkiej psychiki i cielesności. O swojej propozycji Wojtyła pisze: „Wymaga się od rozumnej istoty ludzkiej jedynie tego, ażeby nie niszczyła i nie marnowała tych dóbr materialnych i aby używała ich z takim umiarem, który człowiekowi samemu nie utrudni rozwoju osobowego, a społeczeństwom ludzkim zapewni sprawiedliwe i zgodne współżycie” (s. 124).
Osoba w żaden sposób nie może być przedmiotem użycia. By uniknąć tego człowiek winien wciąż doskonalić swoją miłość, wychowywać siebie. Jak zauważa Wojtyła człowiek jest istotą skazaną na twórczość oraz potrzebę ciągłego doskonalenia się. Ludzka miłość wymaga również tego rodzaju twórczości. Szczególnie cenne i pomocne wydają się tu cnoty intelektu i woli, w tym umiarkowanie i męstwo. Można zastanowić się, czy w tej materii jest możliwa doskonałość? Wydaje się, że wspólne życie staje się szkołą doskonałości. Dotyczy to w sposób szczególny małżeństwa i rodziny.
Fragment z książki „W poszukiwaniu duchowej elegancji” Mikołaja Krasnodębskiego (doktor habilitowany filozofii, prof. PWSZ w Głogowie)